piątek, 25 stycznia 2008

O hiszpańskim madryckim, czyli jak zajarzyć łamanie sobie tyłka













Plaza Mayor, jedno z moich ukochanych miejsc w Madrycie

Te zapiski będą nieco inne, aczkolwiek, jak zawsze, związane z kulturą hiszpańską. Tym razem jednak zahaczę o język kolowialny, i to bardzo specyficzny, gdyż prosto z Madrytu...

Do napisania tych zapisków zainspirował mnie mail od jednej z moich koleżanek z pracy. Urodziła się w Madrycie i czuje się bardzo Madrileña, co nie przeszkadza jej pośmiać się trochę ze swoich ziomków. Przyznam szczerze, że nie do końca byłam świadoma istnienia aż tylu kolowializmów istniejących prawie wyłącznie w Madrycie i okolicach. Myślę, że ten artykulik przyda się przede wszystkim osobom planującym dłuższy pobyt w stolicy Hiszpanii, jak i też napalonym filologom i miłośnikom języka hiszpańskiego. A ci, którzy już mieszkają w Madrycie, z pewnością się uśmieją, być może też dochodząc do wniosku, tak jak ja, że używają na co dzień niektórych z tych słówek lub wyrażeń (albo często je słyszą) nie zdając sobie do końca sprawy z ich madryckiego pochodzenia.

Zacznę od wyjaśnienia pewnych podstawowych rzeczy. Dlaczego warto uczyć się języka kolowialnego (po hiszp. lenguaje de la calle, czyli język ulicy) Ktoś mógłby przecież zarzucić, że jako nie-native i tak sie nie odważy używać takiego języka. Zgadzam się całkowicie z tą opinią, ponieważ nieumiejętne posługiwanie się językiem ulicy lub jego przekręcanie może się dla nas skończyć potężną porażką- wszyscy będą się śmiać, i choć zapewnie zupełnie niezłośliwie, nam zrobi się nieprzyjemnie. Ogólnie rzecz biorąc radziłabym uważać i nie przesadzać z tego typu słownictwem. Wyobraźmy bowiem sobie cudzoziemca rzucającego takimi zdaniami jak: Nie, stary, nie jarzę. Nie mniej jednak będziemy potrzebować takich kolowialnych wyrażeń do ZAJARZENIA, czyli zrozumienia tego, co się wokół nas dzieje, gdyż los Madrileños często nie używają języka z podręczników do języka hiszpańskiego...

Trochę o Madrycie i jego lingwistyce. Korzenie nazwy ‘’Madid’’ prawdopodobnie sięgają II p.n.e., kiedy pojawiło się pierwsze słowo nawiązujące do obecnych terenów stolicy: ´´Matrice´´ (matka wód). Nazwano je tak z powodu licznych strumieni i rzeczek, które przez nie przepływały. Za czasów panowania Arabów, zmieniono nazwę na Mairit, od arabskiego Mayra - matka, it-miejsce. Stąd już było tylko parę kroków do współczesnego Madrid.

W tym miejscu musimy się trochę zatrzymać nad wymową słowa Madrid. Litera ‘d’ w języku hiszpańskim, szczególnie na końcu wyrazu, jest albo całkowicie niema, albo przechodzi w ‘t’, lub też wymawiamy ją jako hiszpańskie ‘’z’’ (czyli angielskie ‘’th’’). Dlatego też można usłyszeć wymowę Madrid jako: Madri, Madrit oraz Madriz. Ostatnia jest zazwyczaj wymową akceptowaną przez los Madrileños, a przez innych Hiszpanów traktowana jako oznaka madryckiego snobizmu. Tak oto jedna spółgłoska lub jej brak może nam na wstępie powiedzieć parę rzeczy na temat wypowiadającego się, a przynajmniej jest to możliwe według niektórych Hiszpanów. Co ciekawe, wymowa prawidłowa, zgodnie z zaleceniami Rady Języka Hiszpańskiego, to wymowa, której raczej nie usłyszycie, czyli Madrid z literką d na końcu.

Ciekawostką jest też fakt, że litera ´´d´´ ma ogólną tendencję do zanikania, nawet w środku wyrazu. Dlatego też usyszymy lub przeczytamy: cansao, zamiast cansado (zmęczony), czy reventao (wykończony, padnięty) zamiast reventado

Przechodzimy więc do praktyki.

Pod spodem znajdziecie co ciekawsze wyrażenia z maila, którego dostałam od owej z krwi i kości Madrileña koleżanki. Aby nie zepsuć zabawy tym, którzy znają już język, postanowiłam umieścić wyjaśnienia pod spodem tekstu, zgodnie z kolejnością pojawiania się wyrażeń. Jako, że jest to tekst momentami dość nieprzetłumaczalny, często ograniczałam się tylko do opisowego tłumaczenia.

Przeczytajcie uważnie i niech nikt wam nie powie w Madrycie, że nie jarzycie!


Orgullo de ser de Madrid El Madrileño no te llama por teléfono: te da tokes
El Madrileño no se enamora: se enchocha
El Madrileño no te saluda: te dice Que paixa!
El Madrileño no bebe mucho: se pone más pedo que Alfredo
El Madrileño no es que no lo entienda: no lo pilla
El Madrileño no acaricia: soba
El Madrileño no se baña: se pega una ducha
El Madrileño no trabaja: curra
El Madrileño no se impresiona: se flipa
El Madrileño no tiene ganas de hacer pis: se mea
El Madrileño no se dispersa del lugar: se pira
El Madrileño no se duerme: se queda sobao
El Madrileño no se ríe: se parte el culo
El Madrileño no es un presuntuoso: es un fantasma.
El Madrileño no es buen tipo: es buena gente
El Madrileño no hace algo mal: la caga
El Madrileño no liga: intenta comerse algo
El Madrileño no toma café: se echa un cortado
El Madrileño no esta cansado: esta reventao
El Madrileño no ve a una chica fea: ve a un callo
El Madrileño no da besos: te morrea

Ogólne uwagi: Celowo zostawiłam w wyjaśnieniach nieprzetłumaczone ‘’El Madrileño’’(mieszkaniec Madrytu), jako, że w języku polskim nie znalazłam żadnego godnego odpowiednika, ktróry by równie dobrze brzmiał. I choć mamy Warszawiaka, Wrocławianina itp, nie odważyłam się na Madrytczyka :-)

Duma z bycia mieszkańcem Madrytu
El Madrileño nie dzwoni do ciebie, tylko daje ci sygnal
tzw. strzalka,bidul, bach i tysiące pewnie innych kolokwializmów w języku polskim. Tokes oczywiście powinno się pisać toques, kolejne uproszczenie często spotykane w języku smsów lub maili: qu zamienia się w k
El Madrileño się nie zakochuje, tylko sie w kimś buja
enchochar - bujać się w kimś
El Madrileño nie wita się z tobą, tylko mówi ci na powitanie: Que paixa (czyt. pajsza) to oczywiście odpowiednik bardzo młodzieżowy Que pasa (Co tam/Co slychac?)
El Madrileño nie upija się tylko, i uwaga natrafiliśmy na pewną nieprzetumaczalność, ponerse pedo to, za przeproszeniem, uwalić się/upić. Dodanie Alfredo sprawia, że pedo rymuje się z Alfredo. Czyli, reasumując, pozwolę sobie teraz na pewne frywolne tłumaczenie: El Madrileño nie upija się tylko, uwala się jak lala :-)
El Madrileño nie to, że nie rozumie, on nie jarzy
pillar – oprócz swoich normalnych znaczeń, używany czasownik ten używany jest często jako właśnie czaić, jarzyć, kumać
El Madrileño nie głaszcze, tylko, smyrga
El Madrileño nie wykąpie się, tylko walnie sobie prysznic
El Madrileño nie pracuje tylko idzie do roboty
CURRAR&CURRO: robota( to bardzo poularne słowo!)
El Madrileño nie zachwyca się czymś tylko go coś rozwala
fliparse – używa się, kiedy ktoś jest czymś pozytywnie lub negatywnie zaskoczony. Bardzo często używane wrażenie, ktróre posiada wiele ciekawych dodatkowych odcieni.
El Madrileño nie chce się siku, tylko zaraz się zsika
El Madrileño nie wychodzi z jakiegoś miejsca tylko zrywa się
El Madrileño nie zasypia tylko wali w kimono
El Madrileño nie śmieje się tylko się zlewa
dosłownie ‘’łamie sobie tyłek’’
El Madrileño nie jest zarozumiały tylko jest ‘’duchem’’
un fantasma,czyli dosł. ‘’duch’’, ma znaczenie pejoratywne i oznacza właśnie kogoś, kto jest zarozumiały, kto się popisuje
El Madrileño nie jest fajnym gościem, tylko są z niego porządni ludzie
‘’buena gente’’ dosłownie: dobrzy ludzie
El Madrileño nie robi czegoś źle, tylko to rozpierdala
dosł. sra
El Madrileño nie podrywa, tylko wyrywa laski
dosłownie ‘’próbuje coś sobie zjeść’’
El Madrileño nie pije kawy, tylko wrzuca sobie ‘’cortado’’
cortado to kawa z małą ilością mleka
El Madrileño nie jest zmęczony, tylko padnięty (bardzo popularne)
Oczywiście prawidłowa pisownia to reventado
El Madrileño nie widzi brzydkiej dziewczyny, tylko paszkwila
‘’callo’’ dosł. callo znaczy odcisk
El Madrileño nie całuje się z kimś, tylko się ślini

A teraz dla super wtajemniczonych, już bez moich tłumaczeń, dalsza część maila, tym razem o typowym el Madrileño. Jak zauważycie, pojawia się w tekscie MadriZ, co oczywiście nawiązuje do kwestii wymowy, którą wyjaśniłam we wstępie.
Jeśli ktoś będzie mieć ochotę to przetłumaczyć na język polski, proszę mi przesłać, opublikuję w Zapiskach - jest to nie lada wyzwanie!

Folleto de urgencia para conocer al aborigen madrileño:

1. Madrileño: dícese de aquél que nace, vive o tapea (que eso sí es vivir)en la Región de MadriZ, sin discriminación de raza, sexo, religión o signdel RH.


2. Uno es de MadriZ sea de donde sea dentro de la Comunidad de MadriZ. Ya,ya sabemos que si eres de Hospitalet no eres de Barcelona. Pero aquí eresde MadriZ tanto si naces en Guadalix de la Sierra como si vives enMóstoles. Eres de MadriZ y punto.


3. Debido al anterior punto 2, la expresión 'ir al pueblo' no es una frase despreciativa tintada de centralismo. El significado es 'irse de acaciones o pasar un fin de semana en el lugar de procedencia de la familia'. Aunque tú sigas siendo de MadriZ, tus padres y hermanos puedenser de cualquier otro sitio. Los pobres.


4. Es AB-SO-LU-TA-MEN-TE falso que MadriZ no tenga playa. Si no, visitad Torrevieja o Benidorm cualquier verano o puente.


5. La expresión 'está ahí al lado' se traduce por 'está a 20 minutos en coche o 45 andando'. Pero bueno, ¿tú sabes lo grande que es MadriZ. ¿No te digo que la playa la tenemos en Torrevieja!

6. Cuando vamos de visita a vuestras encantadoras ciudades provincianas y os preguntamos si el chorizo que estamos comiendo es de matanza y en realidad es Campofrío, no hagáis chistes sobre el asunto. Ya nos gustaría veros a vosotros en el metro!!!!


7. Se pongan como se pongan los bilbaínos, el metro de MadriZ es el más bonito de España. Y esas caracolas que tienen en Bilbao de diseño en las entradas del metro son como 'esa caseta del perro con flores donde guardan cuadros': una horterada.(Los vagones pintados por los grafitteros son arte urbano de vanguardia, no te amuela...)


8. En MadriZ Ruiz Gallardón es el Bueno. Álvarez del Manzano es el Malo.Y Feo no hay porque en MadriZ somos todos muy guapos.


9. No critiques a los madrileños acusándolos de que se van todos los fines de semana de la ciudad porque no la aguantan. No, los que se van los fines de semana son los que NO SON DE MADRIZ y vuelven a su casa. Los madrileños salimos en puentes; los dos días del fin de semana no nos dan para alcanzar los confines de MadriZ y volver.


10.- Un madrileño de verdad se come las preposiciones al decir los nombresde los lugares de la Capital. No 'quedé en la Plaza de Castilla', sino 'quedé en PlazaCastilla'. No 'voy al Puente de Segovia', sino 'voy al PuenteSegovia'.


11.- Nota mínima de camuflaje: practica el leísmo y el laísmo. Es difícil,pero es la única manera de parecer de MadriZ o de cerca de MadriZ. 'No le hay', 'ya se LE di', 'LA dije que viniera', 'LA compré unas flores' son expresiones con las que nadie te mirará raro en MadriZ.

12.- Al madrileño le gusta conducir. No es que todos tengan coche, ni carné, ni mucho menos un Audi, pero al madrileño le gusta conducir y lo hace que te cagas. El asistente sonoro de aparcamiento que se incluye en coches de gama alta fue inventado por un madrileño, porque aquí, en MadriZ aparcamos de oído. También conducimos al rebufo del de delante para reducir el consumo de combustible, en plan ecologista.

13.- Si quieres probar 'peJcao freJco, freJco' vente a MadriZ. En la capital se vende el pescado más fresco de toda España y os jodéis porque es así.(Y el mas caro, pero no nos importa porque no somos catalanes).

14.- Ni Picos, ni los Pirineos, ni leches: Si tienes tiempo para hacer unaexcursión, te vas a la sierra. ¿Cómo que a qué sierra?¿Pero tú eres tontoo qué? A la sierra.

15.- Los de MadriZ son la gente más internacional que existe. Estés dondeestés, por ejemplo en Tokio, si te encuentras con uno de MadriZ y lepreguntas '¿de dónde eres?', invariablemente responderá: '¡De aquí, de Madriz!

Brak komentarzy: