Na cos w zyciu trzeba narzekac.
Z tego zalozenia wychodza nie tylko Polacy – o dziwo – Hiszpanie rowniez moga sie pochwalic pokazna garscia zazalen. Jednakze roznica pomiedzy narzekaniem Polakow, a Hiszpanow jest taka, iz Hiszpanie dziela sie swoimi bolaczkami absolutnie z kazdym, i to nie po cichu, a zakres tematow podlegajacych narzekaniu jest dosc szeroki: od pogody poprzez stan zdrowia az do osobistych zmagan zyciowych…
Przyznam, ze nie raz juz pomyslalam, ze powinni ugryzc sie czasem w jezyk. Jak mozna tak otwarcie sie zalic na temat swojej pracy przed wlasnym szefem? Albo przy stole codziennie jeczec w nieboglosy, ze jedzenie w tym roku es una mierda?
Nie znaczy to jednak wcale, ze narzekajacy Hiszpan zaraz sie naburmuszy i bedzie obrazony na caly swiat – wrecz przeciwnie – narzekanie przeciez jednoczy ( i nie wypada nie wtracic swoich trzech groszy), a Hiszpanie maja ten ciekawy urok, ze potrafia sie smiac sami z siebie, a narzekanie, wbrew pozorom, nie psuje im dobrego humoru, ani nie ciagnie sie w nieskonczonosc.
Dlatego tez nauczylam sie, ze nie nalezy sie tym za bardzo przejmowac – pokiwac ze zrozumieniem glowa, dorzucic cos od siebie i na tym cala sprawa sie skonczy. Podczas, gdy w Polsce, i jest to moja subjektywna opinia, z ktora mozecie sie nie zgodzic, jeczenie jest zazwyczaj sprawa traktowana z wieksza powaga, trwa zdecydowanie dluzej i konczy sie zlym humorem.
Skoro juz mowimy o narzekaniu, to, korzystajac z okazji, chcialabym sobie ponarzekac na temat Hiszpanow i wyzalic sie, co mnie najbardziej w nich denerwuje…
Po pierwsze i najwazniejsze: absolutny brak szacunku dla niepalacych.
Wejdzcie do pierwszego lepszego baru lub klubu w Hiszpanii, a wyjdziecie po paru minutach -doslownie i nie w przenosni- zionac dymem. Jakis czas temu wprowadzono zakaz palenia w restauracjach, pubach i miejscach publicznych, na co od razu (Hiszpan potrafi) znalazl sie sposob obejscia tego prawa.
Znalezc knajpke wolna od dymu w Madrycie graniczy z cudem (zostal mi tylko Starbucks, ktorego, pomimo najlepszych checi, zbojkotowac nie moge), a jak juz nic innego nie zostaje, tylko sie poddac, nalezy przygotowac sie na:
- potykanie sie o wszedobylskie pety walajace sie po podlodze
- popalone ubranie i wlosy (Hiszpanie najwyrazniej nie wiedza, do czego sluzy popielniczka)
Moje oburzenie siegnelo szczytu w ubiegla sobote, kiedy wyszlismy ze znajomymi potanczyc do klubu. To, ze nie bylo ani jednego kata dla niepalacych, przelknelam. Przelknelam tez fakt, iz co druga osoba mnie pytala, czy nie mam ognia. Ale, na Boga, nie mozna bylo sobie spokojnie potanczyc, nie lawirujac przy tym pomiedzy papierosami bezczelnie wycelowanymi we mnie i nie upajajac sie chmurami dymu wydobywajacych sie z ust gibajacych sie obok klubowiczow. Wrrr...
Tak wiec, ponarzekalam sobie, ale jakos sie lepiej nie poczulam. I nawet nie mam ochoty sie posmiac z siebie, ani zapomniec szybko o calej sprawie.
No niech mi sie teraz nawinie jakis wzdychajacy z bolu amigo, juz ja mu pokaze jak sie jeczy po polsku!
Mimo czesto organizowanych kampaninformacyjnych, wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych orazwysokich cen tytoniu, Hiszpanie niechetnie rzucaja palenie. Szacujesie, ze nalogowych palaczy jest okolo 15 milionow (obok Japonii iHolandii, to rekordowa liczba)
2 komentarze:
[...] plotkowaniu, stereotypach, small talk, imionach hiszpańskich, (nie)tolerancji, pogodzie, narzekaniu, chwaleniu, tęsknotach, drobne dziwactwa [...]
[...] plotkowaniu, stereotypach, small talk, imionach hiszpańskich, (nie)tolerancji, pogodzie, narzekaniu, chwaleniu, tęsknotach, drobne dziwactwa [...]
Prześlij komentarz